W sobotę 02.07 o godz. 10.00, będziemy przeżywali w naszej parafialnej wspólnocie święcenia kapłańskie naszego rodaka dkn Pawła Gabrysia. Jest to wyjątkowe wydarzenie w życiu naszej parafii – niech nie zabraknie naszej obecności. Diakona Pawła otoczmy naszą życzliwą modlitwą wypraszając dar Bożego bł. w kapłańskiej posłudze dla niego.
Bóg sam wzywa po imieniu pracowników do swej winnicy. Trzeba mieć odwagę, by odpowiedzieć bez wahania: „Oto jestem, poślij mnie”.
Zaczynając od początku, po urodzeniu, czyli po 22 grudnia 1978 roku przez dwa lata należałem do parafii pw. Matki Bożej Królowej w Łukowej, skąd pochodzą moi rodzice: tato – Stanisław (który już niestety nie żyje) i mama – Henryka. 14 stycznia 1979 roku przez sakrament Chrztu św. zostałem włączony do Kościoła Katolickiego. Potem, gdy powstało os. Świętokrzyskie przeprowadziliśmy się do Kielc i wtedy swój początek miała też parafia św. Jadwigi Królowej. 24 maja 1987 przyjąłem pierwszą komunię święta w ówczesnej kaplicy. W szkole podstawowej nr 30, gdzie uczęszczałem przez osiem lat, pamiętam jak lekcji religii uczył mnie ks. Andrzej Kaszycki, a później ks. Dariusz Gącik, który przygotowywał mnie do sakramentu bierzmowania, którego dostąpiłem 28 kwietnia 1993 roku. Następnie chodziłem do LZ na ul. Hauke Bosaka o profilu elektryczno-informatycznym, dziś to nazywa się Zespół Szkół Informatycznych. Potem studiowałem Telekomunikację na Politechnice Świętokrzyskiej. Przez dwa lata pracowałem w Polsce i następnie wyjechałem do Anglii.
Gdy byłem w Bristolu przyłączyłem się do wspólnoty modlitewnej „Soli Deo” działającej w polskim Kościele, która zajmowała się również oprawą muzyczną liturgii. Będąc na obczyźnie przynależność do takiej wspólnoty, która tworzy jedną rodzinę duchową była dla mnie bardzo ważna. Podczas mojego pobytu w Anglii, obserwując życie tamtych ludzi, którzy w większości zapomnieli o Bogu (tylko kilka procent Anglików chodzi do kościoła), zrodziło się we mnie pragnienie dzielenia się wiarą, Dobrą Nowiną o Jezusie, który żyje i działa w swoim Kościele tak jak to jest przedstawione w Biblii. Jak wiemy jest „Jezus Chrystus – wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.” (Hbr 13:8) Anglia, która dawniej była potęgą chrześcijaństwa i która wysyłała misjonarzy do innych krajów, żeby głosić Ewangelię o Jezusie Chrystusie, teraz sama potrzebuje nawrócenia.
Rok duszpasterski 2006/2007 w Kościele powszechnym przebiegał pod hasłem „Przypatrzmy się powołaniu naszemu”. Temat powołania przewijał się często w różnych artykułach, które czytałem. Zacząłem się głębiej zastanawiać nad moim powołaniem i modliłem się do Boga, żeby pokazał mi Swoją wolę. W 2007 roku podczas rekolekcji wielkopostnych, które prowadził ks. Wacław Krzempek SMA w polskiej parafii w Bristolu usłyszałem po raz pierwszy o Stowarzyszeniu Misji Afrykańskich i pamiętam jak opowiadał o swoim doświadczeniu pracy misyjnej wśród Pigmejów, gdy przebywał w Rep. Środkowoafrykańskiej. W czerwcu tamtego roku odbył się w Bristolu w polskiej parafii zjazd Instytutu Polskiej Akcji Katolickiej z Wielkiej Brytanii, który za temat rozważań miał hasło: „Powołani do świadectwa wiary”. Spotkaniu przewodniczył ks. Arcybiskup Szczepan Wesoły. Po konferencji, która się wtedy odbyła, uświadomiłem sobie, że Bóg potrzebuje nas, abyśmy Jego miłość nieśli w obojętny na los człowieka świat. Bóg woła, abyśmy byli światłem w świecie, abyśmy Jego światło nieśli błądzącym w ciemnościach, aby pozostający w ciemnościach mieli nadzieję.
Odpowiadając na Boże wezwanie wstąpiłem do zgromadzenia misyjnego – Stowarzyszenie Misji Afrykańskich, które jest zaangażowane w dzieło pierwszej ewangelizacji, którego misjonarze są posłani do tych miejsc w Afryce, gdzie ludzie jeszcze nie słyszeli Dobrej Nowiny przyniesionej przez Jezusa Chrystusa. Misjonarze odkrywają i doceniają wartość kultur i ludzi, do których zostają posłani, starają się wzbudzić zainteresowanie i wiarę w Jezusa Chrystusa, oraz tworzą nowe wspólnoty chrześcijańskie. Również misjonarze tworzą szkoły i placówki oświatowe dla dzieci i młodzieży, aby przekazać im odpowiednie wykształcenie moralne i zawodowe.
Dziewięć lat, tyle trwał czas przygotowań do podjęcia tej ważnej decyzji – czy zostawić wszystko i pójść za Chrystusem?
Pierwsze dwa lata przebywałem w Borzęcinie Dużym koło Warszawy, w WSD Misji Afrykańskich i studiowałem filozofię w pobliskim seminarium Pallotyńskim.
Następnie byłem na kursie języka angielskiego w Manchester i francuskiego w Strasbourgu. Potem w 2010 roku po raz pierwszy poleciałem do Afryki, po trzech dniach pobytu w Nairobi udałem się w dalszą podróż do Tanzanii, gdzie przez rok przyglądałem się i pomagałem w pracy misyjnej w kościele, który jest przy misji i w wyjazdach do 35-ciu wiosek, gdzie ludzie mieli zazwyczaj jedną Mszę św. w miesiącu. W niedziele po południu odwiedzałem chorych z komunią św.
Następnie byłem w Calavi (południowy Benin), gdzie było nas trzydziestu dwóch kleryków na międzynarodowym roku duchowym (który jest podobny do nowicjatu) i wsród kleryków jako jedyny byłem z poza Afryki.
Przez ostatnie cztery lata wiele czasu spędziłem na nauce, studiując w Nairobi (stolicy Kenii) w Tangaza University College – katolickiej wyższej uczelni, na wydziale Teologicznym, na którym studiuje ok. 450 kleryków i kila sióstr misjonarek, pochodzących z ponad 40 krajów (głównie Afrykańskich) i należącymi do ok. 50 Zgromadzeń Zakonnych i Misynych.
Oprócz studiów teologicznych przez ostatni rok, miałem również w weekendy praktykę duszpasterską jako diakon na obrzeżach Nairobi w Jericho parafii SMA. Tam w piątek wieczorem prowadziłem godzinną Adorację Najświetszego Sakramentu. W soboty do południa chodziłem z komunią do chorych, których odwiedzałem zawsze z osobą mieszkającą w tamtym regionie, ponieważ nie wszystkie osoby starsze znają język angielski lub kiswahili, które są językami narodowymi w Kenii, niektórzy rozumieją tylko języki plemienne. Ludzie ci zawsze oczekiwali mojego przyjścia i przyjęcia Najświetszego Sakramentu, było to dla nich ważne i zawsze mnie serdecznie przyjmowali. Wieczorem z księdzem jeździłem do szkoły średniej, gdzie katoliccy uczniowie mieli Mszę świętą w sali lekcyjnej lub na jadalni, nieraz nawet w tym samym czasie była tam jeszcze grupa uczniów jedzących kolację, więc oni też mieli okazję usłyszenia Słowa Bożego. Czasem jechaliśmy na Msze św, która była w Małej Wspólnocie Chrześcijańskiej lub w domu. Zawsze ludzie przyjmowali nas życzliwie i serdecznie. W ostatnią sobotę lutego udzieliłem sakramentu chrztu świętego pięciorgu dzieciom.
W niedziele pomagałem i uczestniczyłem w trzech Mszach św., które były w kościele parafialnym. Msza św. tam trwa około dwóch godzin, ludzie uczestniczą aktywnie śpiewając i tańcząc podczas liturgii. Podczas każdej Mszy św. niedzielnej jest procesja z darami, wierni przynoszą różne produkty takie jak: mąka kukurydziana, jajka, owoce, warzywa i inne produkty. W swoim niedostatku dzielą się tym co mają, w swoim życiu stosują zasadę św. Pawła, że „kto hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie … albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9:7). Po Mszy św. ludzie przynosili różańce, medaliki i inne przedmioty kultu religijnego aby je poświęcić. Zdarzały się też błogosławieństwa domów, wtedy po modlitwie błogosławieństwa byłem oprowadzany po wszystkich pomieszczeniach w domu i na zewnątrz aby je pokropić wodą święconą.
Asanteni sana – Dziękuję bardzo. Są to słowa, które wypowiadałem wielokrotnie podczas moich ostatnich dni pobytu w Nairobi. Również te same słowa podziękowania kieruję do czytelników i do wszystkich którzy wspierają dzieło misyjne Kościoła. Mungu awabariki – niech Bóg Was błogosławi.
dk. Paweł Gabryś SMA